Recenzja filmu

Władca Paryża (2018)
Jean-François Richet
Vincent Cassel
Patrick Chesnais

Zabójczy Vidocq

Połączenie kryminalnej intrygi z fascynującym tłem polityczno-społecznym mogło zaowocować czymś naprawdę wielkim. "Władca Paryża" zbyt często wydaje się jednak filmem niedociśniętym,
Życiorys Eugène-Françoisa Vidocqa (1775-1857) to materiał na cykl filmów albo serial z kilkoma sezonami i spin-offem. Legendarny francuski awanturnik po raz pierwszy wylądował w więzieniu w wieku 13 lat. W przerwach między kolejnymi odsiadkami walczył w wojnie francusko-holenderskiej, wygrał niezliczoną ilość pojedynków szermierskich, kradł, oszukiwał i uwodził kobiety. Ostatecznie przeszedł na jasną stronę Mocy, stając się współpracownikiem policji rozpracowującym pod przykrywką paryski półświatek. W dowód zasług otrzymał ułaskawienie i stanowisko szefa stołecznego wydziału kryminalnego. Nawrócony przestępca szybko porzucił budżetówkę i otworzył własny biznes – pierwszą na świecie agencję detektywistyczną. Gdy zmarł, w kolejce po spadek ustawiło się 11 kochanek.


Najbardziej znany do tej pory film o Vidocqu to oczywiście ten z Gerardem Depardieu w roli głównej – skąpany w komputerowych efektach, zaskakujący eksperymentalną formą dreszczowiec fantasy z 2001 roku. Na jego tle "Władca Paryża" jawi się jako utwór o wiele bardziej tradycyjny zarówno pod względem fabuły, jak i realizacji. Tam mieliśmy steampunk, giallo i nadprzyrodzonego zabójcę w lustrzanej masce. Tu oglądamy rozgrywający się w epoce napoleońskiej western, w którym główny bohater i jego "brygada bezpieczeństwa" walczą z toczącym Paryż rakiem przestępczości. Tam był wizualny eksces, tu – realistyczny, obfitujący w brutalne detale portret XIX-wiecznego miasta grzechu. Reżyser Jean-François Richet, w którego portfolio znajdziemy m.in. remake "Ataku na posterunek 13" oraz biografię kultowego gangstera Jacques'a Mesrine'a ("Wróg publiczny numer jeden"), w zaproponowanej konwencji czuje się jak ryba w wodzie. I choć jego dziełu daleko do ideału, miłośnicy staroszkolnego kina sensacyjnego znajdą w nim coś dla siebie.

Grany przez posępnego Vincenta Cassela bohater to postać żywcem wyjęta z egzystencjalnego kryminału Jeana-Pierre'a Melville'a ("W kręgu zła", "Samuraj"). Samotny wilk i outsider czujący się równie obco wśród typów spod ciemnej gwiazdy, co w towarzystwie paryskiej socjety. W oczach pierwszych jest zdrajcą, drudzy traktują go jak użyteczną marionetkę. Wyrzutkami są także współpracownicy Vidocqa: śliczna prostytutka Annette, dawny kompan spod celi oraz ograbieni z majątku w wyniku Wielkiej Rewolucji książę i jego syn. Krwawy przewrót przeorganizował francuską drabinę społeczną, stając się trampoliną dla wielu zawrotnych i niespodziewanych karier. Prócz naszego detektywa beneficjentką nowych porządków stała się także baronowa de Giverny (dobra Olga Kurylenko) –uwodzicielska intrygantka z niejasną przeszłością, mająca na liście znajomych zarówno mężów stanu, jak i bossa gangu.


Połączenie kryminalnej intrygi z fascynującym tłem polityczno-społecznym mogło zaowocować czymś naprawdę wielkim. "Władca Paryża" zbyt często wydaje się jednak filmem niedociśniętym, niewystarczająco angażującym, z kilkoma wątkami domagającymi się rozwinięcia i pogłębienia. Na więcej czasu ekranowego zasłużyli sponiewierani przez los, walczący o godność członkowie świty Vidocqa, a także czarne charaktery – król półświatka Maillard (Denis Lavant) oraz obdarzony upiornym uśmiechem pretendent do przestępczego tronu Nathanaël (August Diehl). Intrygującą postacią wydaje się także Dubillard (Denis Ménochet) – zazdrosny o sukcesy bohatera policjant z wojenną przeszłością.

Najwięcej frajdy dostarczają sceny, w których bohaterowie zamieniają siłę argumentów na argument siły i ruszają do akcji. Świetny jest zwłaszcza finałowy taniec z pistoletami i szablami będący ewidentnym hołdem dla twórczości Sama Peckinpaha. To także scena esencjonalna dla całego filmu – opowieści o zmęczonych twardzielach, sprawiedliwej zemście i szorstkich sojuszach w imię zasad. Brzmi znajomo? W Polsce taki film mógłby nakręcić Władysław Pasikowski.
1 10
Moja ocena:
6
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones